poniedziałek, 31 stycznia 2011

Chrobrego II


Kamienice z zachowanymi jeszcze gdzieniegdzie niemieckimi napisami. Całe ciągi kamienic. Odrapanych i wiecznie śpiących – jakby zasnęły kilkadziesiąt lat temu i nie obudziły się do dziś.


Podwórza pełne dzieci bawiących się w piaskownicach o zapachu psich odchodów.


Romowie z ciągłym pytaniem we wzroku: gdzie jest mój kraj?


Ziomki. Ziomki z woreczkami kleju usilnie wtulanymi w usta. Ziomki z rodzin patologicznych i ziomki czyniące swoje rodziny patologicznymi. Ziomki w spodniach z krokiem na wysokości kolan. Wielbiciele hip hopu. Ziomki. Kilkunastoletnie, a już ze skumulowaną w oczach nocą.


Boisko obok zlikwidowanej szkoły. Mecze rozgrywane tam przez ziomków. Rozgrywające się tam dramaty ziomków.


Browar. Stary browar i pogłoski o studniach głębinowych, w których do dziś płynąć ma krystalicznie czysta woda.


Rzeka, podziemna rzeka, która ponoć odpowiada za wilgoć na murach.


Przejścia. Podziemne przejścia, które gdzieś tu biorą kurs na Stary Klasztorek, może nawet na Nysę.


Chrobrego. Jakby to tu rozegrał się cały komunizm XX wieku.


Chrobrego. PRL w swoim wiecznie czynnym muzeum.


Chrobrego. Najlepsza (najgorsza) z możliwych puent.




B.


Zaczął pisać klasyczne wiersze.

Przestał być pomnikowy (kolorowe bluzki,

wypady nad jezioro, ścięte włosy).

Nie chce już wieszać księży, nie chce już wieszać psów

na wartościach, o których mówi: pozwoliły mi się pogodzić

ze światem. Nie mówi i nie zachowuje się (już)

jak człowiek przegrany. Poza tym, że jest przyjacielem,

wciąż nie wiem, kim jest.

(Ktoś powiedział o nas: pedały; ciekawe

co pomyślałby teraz, patrząc jak w samych slipach

leżymy na sąsiadujących łóżkach i gadamy o życiu.)




* * *

Agnieszce


Wiem, że gdzieś tu jesteś.

Czasem, gdy słyszę kroki

dobiegające z góry, dociera

do mnie jak głęboko nas

osadzono. Nic nie pomaga

ta myśl: w końcu jakaś przestrzeń

na wyłączność.

Wiem, że gdzieś tu jesteś.

Za ścianą, której nie potrafię

obejść: przecinkiem dzielącym nas

na frazy: niespokojnej śmierci i śmiercionośnego

spokoju. Wiem, że gdzieś tu jesteś.

Musisz być, bo między dawnymi wersami

wciąż widać jasne pasma i tunele

wciąż są gotowe na przyjęcie nowych

otwarć. Wiem, że gdzieś tu jesteś.

Skądś przecież musi się brać ta cisza

między kolejnymi kroplami

uderzającymi w niewidoczną toń.

Wiem, że gdzieś tu jesteś.

Jak wtedy, gdy mętne światło plebanii

zalewało wnętrza naszych głów, a schody

były czystą, uśpioną licytacją

osobowości.


Wiem, że gdzieś tu jesteś.

Choćby jako kres - szybki

jak gaszone światło.




Ten wiersz również piszę zbyt pewnie

dla E**


Mieliśmy tu, zdaje się, rozmawiać

o miłości, ale jakoś nie wychodzi. Wychodzimy

za to z siebie, bo oto nasza czwarta rocznica, cmentarz

tak jasno się ściele w ciemności

umysłu; bo oto nasze życie, jak się nagle okazuje,

nasze szczęście, zależy od tego jednego dnia

w roku, jednej ławki, jednego profilu, znicza, który zapalasz

zbyt pewnie – jakby nie było śmierci

pewnej swoich racji, pełnej

nas.





* * *

dla A**


Pamiętam przewrócone drzewo

i październik

rozsadzający stopy.


Pamiętam: byłaś najpiękniejszą z kobiet,

z powodu których nie potrafiłem planować

samobójstwa.


Pamiętam pierwsze zatknięcie się

naszych twarzy – mój policzek do dziś ma w sobie coś

z kamienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz