Chrobrego II
Kamienice z zachowanymi jeszcze gdzieniegdzie niemieckimi napisami. Całe ciągi kamienic. Odrapanych i wiecznie śpiących – jakby zasnęły kilkadziesiąt lat temu i nie obudziły się do dziś.
Podwórza pełne dzieci bawiących się w piaskownicach o zapachu psich odchodów.
Romowie z ciągłym pytaniem we wzroku: gdzie jest mój kraj?
Ziomki. Ziomki z woreczkami kleju usilnie wtulanymi w usta. Ziomki z rodzin patologicznych i ziomki czyniące swoje rodziny patologicznymi. Ziomki w spodniach z krokiem na wysokości kolan. Wielbiciele hip hopu. Ziomki. Kilkunastoletnie, a już ze skumulowaną w oczach nocą.
Boisko obok zlikwidowanej szkoły. Mecze rozgrywane tam przez ziomków. Rozgrywające się tam dramaty ziomków.
Browar. Stary browar i pogłoski o studniach głębinowych, w których do dziś płynąć ma krystalicznie czysta woda.
Rzeka, podziemna rzeka, która ponoć odpowiada za wilgoć na murach.
Przejścia. Podziemne przejścia, które gdzieś tu biorą kurs na Stary Klasztorek, może nawet na Nysę.
Chrobrego. Jakby to tu rozegrał się cały komunizm XX wieku.
Chrobrego. PRL w swoim wiecznie czynnym muzeum.
Chrobrego. Najlepsza (najgorsza) z możliwych puent.
B.
Zaczął pisać klasyczne wiersze.
Przestał być pomnikowy (kolorowe bluzki,
wypady nad jezioro, ścięte włosy).
Nie chce już wieszać księży, nie chce już wieszać psów
na wartościach, o których mówi: pozwoliły mi się pogodzić
ze światem. Nie mówi i nie zachowuje się (już)
jak człowiek przegrany. Poza tym, że jest przyjacielem,
wciąż nie wiem, kim jest.
(Ktoś powiedział o nas: pedały; ciekawe
co pomyślałby teraz, patrząc jak w samych slipach
leżymy na sąsiadujących łóżkach i gadamy o życiu.)
* * *
Agnieszce
Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Czasem, gdy słyszę kroki
dobiegające z góry, dociera
do mnie jak głęboko nas
osadzono. Nic nie pomaga
ta myśl: w końcu jakaś przestrzeń
na wyłączność.
Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Za ścianą, której nie potrafię
obejść: przecinkiem dzielącym nas
na frazy: niespokojnej śmierci i śmiercionośnego
spokoju. Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Musisz być, bo między dawnymi wersami
wciąż widać jasne pasma i tunele
wciąż są gotowe na przyjęcie nowych
otwarć. Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Skądś przecież musi się brać ta cisza
między kolejnymi kroplami
uderzającymi w niewidoczną toń.
Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Jak wtedy, gdy mętne światło plebanii
zalewało wnętrza naszych głów, a schody
były czystą, uśpioną licytacją
osobowości.
Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Choćby jako kres - szybki
jak gaszone światło.
Ten wiersz również piszę zbyt pewnie
dla E**
Mieliśmy tu, zdaje się, rozmawiać
o miłości, ale jakoś nie wychodzi. Wychodzimy
za to z siebie, bo oto nasza czwarta rocznica, cmentarz
tak jasno się ściele w ciemności
umysłu; bo oto nasze życie, jak się nagle okazuje,
nasze szczęście, zależy od tego jednego dnia
w roku, jednej ławki, jednego profilu, znicza, który zapalasz
zbyt pewnie – jakby nie było śmierci
pewnej swoich racji, pełnej
nas.
* * *
dla A**
Pamiętam przewrócone drzewo
i październik
rozsadzający stopy.
Pamiętam: byłaś najpiękniejszą z kobiet,
z powodu których nie potrafiłem planować
samobójstwa.
Pamiętam pierwsze zatknięcie się
naszych twarzy – mój policzek do dziś ma w sobie coś
z kamienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz