Prolog
Witaj, kimkolwiek jesteś. Spieszę donieść, że sławetna stronka ww.poeciprudnik.pl dokonała żywota. W ostatnim czasie stała się najwyraźniej bytem samodecydującym o sobie i jej obsługa zaczęła stanowić coś na kształt udręki, na co ja i mój kolega Bartek Sadliński - w końcu każdy z nas stary, styrany życiem prudnicki wieszczb, nie mogliśmy sobie pozwolić. Tyle w prologu.
A tu? Niewiele więcej. Nie będzie to kolejny blożek, w którym autor stwierdza, że rano podrapał się w prawą stopę i odkrył z tego tytułu bród za paznokciami. Nie, temu mówimy zdecydowane "nie". Tu będą jedynie (aż) wiersze i to w nich właśnie - jeśli już - będzie się można natknąć na opisy rannego drapania się w stopę i odkrywania z tego tytułu brudu za paznokciami. To właśnie zamieszczone tu wiersze ("wierszyki" jak powiedział niegdyś pewien młody zbuntowany poeta chcąc wypaść skromnie ), będą stanowiły rodzaj notatnika. Notatnika z czasu (czasem) określonego i (chyba nieco częściej) nieokreślonego. Z czasu, a właściwie przestrzeni głowiennej tego skurwysyna Dobrzańskiego, że sparafrazuję Wojaczka.
Tyle w epilogu.
A skoro o Dobrzańskim mowa; redaktor Grzegorz Weigt w numerze 47 Tygodnika Prudnickiego z 25 listopada 2009 roku, w relacji ze spotkania autorskiego jakie odbyło się z Dobrzańskim 19 listopada 2009 roku w Prudnickim Ośrodku Kultury, napisał w ten sposób:"Dobrzański opowiadał o początkach swojego pisania sięgając do czasów dzieciństwa. Mówił o inspiracjach wskazując na takich poetów jak: Rafał Wojaczek, Sławomir Elsner, czy Tomasz Różycki. Zapytany o umiejscowienie swoich wierszy w jakimś nurcie pisarskim odpowiedział, że takie szufladkowanie nie ma dla niego sensu i nie chce tego robić. Podobnież nie chciał się podjąć Dobrzański roli tłumaczenia swoich wierszy , ani nawet tytułu książki. Rozmawiając jednak o formie wierszy, których do klasycznych zaliczyć się nie da, wyznał, że rym i rytm są mu obce, stąd wybiera wiersz wolny z długa frazą. Jeśli chodzi o tematykę wierszy, to jak zauważył Zator (Boguś Zator - przyp. red.), nie są to wizje optymistyczne i radosne. Piszę wtedy, kiedy mam doła, nie pisze wtedy, gdy jestem szczęśliwy - mówił Dobrzański deklarując się jako miłośnik psychodelii. Nie wyobraża sobie wierzy pogodnych. Przyznawał się przy tym do wpływu na taki klimat pisania atmosfery Prudnika - Prudnik bardzo głęboko na mnie oddziałuje, zresztą ma bardzo wiele klimatycznych miejsc, począwszy od stacji kolejowej, spedycji, która blisko niej się znajduje (nie wspomniał Dobrzański, chyba przez wzgląd na obecna na sali mamę - szanowaną polonistkę, że fantastycznie pija się tam browary - przyp. red), aż po ulice Młyńską, ulicę Morcinka. Prudnik działa bardzo nastrajająco. Do pisania jest miejscem idealnym. To już coś."
Kończąc, należy dodać, że Maciej Dobrzański zostawia sobie uchyloną furtkę w zakresie dopowiedzenia na tym blogu (kiedyś, bo na pewno nie teraz) kilku słów na tematy, które poruszał podczas rzeczonego spotkania autorskiego. Generalnie - chciałby wypowiedzieć się szerzej na temat poezji i swojego do niej odniesienia. Z pewnością tez znajdzie miejsce na szerokie opisanie swojego debiutanckiego tomu wierszy (Nomen Omen 2009) i wnikliwego poinformowania o miejscach, gdzie książkę tą ("książeczkę", jak powiedział pewien młody, zbuntowany poeta chcąc wypaść skromnie) , można nabyć. Kończąc, pragnie poinformować, że jakkolwiek cały powyższy tekst wypadł nieco pretensjonalnie, w istocie nie takie było zamierzenie. Pragnie też podkreslić, że neurotyczny charakter jego utworów nie jest pozą, a realnym odbiciem jego psychicznych zapatrywań.
P.S. Wiersze już niedługo.
Witaj, kimkolwiek jesteś. Spieszę donieść, że sławetna stronka ww.poeciprudnik.pl dokonała żywota. W ostatnim czasie stała się najwyraźniej bytem samodecydującym o sobie i jej obsługa zaczęła stanowić coś na kształt udręki, na co ja i mój kolega Bartek Sadliński - w końcu każdy z nas stary, styrany życiem prudnicki wieszczb, nie mogliśmy sobie pozwolić. Tyle w prologu.
A tu? Niewiele więcej. Nie będzie to kolejny blożek, w którym autor stwierdza, że rano podrapał się w prawą stopę i odkrył z tego tytułu bród za paznokciami. Nie, temu mówimy zdecydowane "nie". Tu będą jedynie (aż) wiersze i to w nich właśnie - jeśli już - będzie się można natknąć na opisy rannego drapania się w stopę i odkrywania z tego tytułu brudu za paznokciami. To właśnie zamieszczone tu wiersze ("wierszyki" jak powiedział niegdyś pewien młody zbuntowany poeta chcąc wypaść skromnie ), będą stanowiły rodzaj notatnika. Notatnika z czasu (czasem) określonego i (chyba nieco częściej) nieokreślonego. Z czasu, a właściwie przestrzeni głowiennej tego skurwysyna Dobrzańskiego, że sparafrazuję Wojaczka.
Tyle w epilogu.
A skoro o Dobrzańskim mowa; redaktor Grzegorz Weigt w numerze 47 Tygodnika Prudnickiego z 25 listopada 2009 roku, w relacji ze spotkania autorskiego jakie odbyło się z Dobrzańskim 19 listopada 2009 roku w Prudnickim Ośrodku Kultury, napisał w ten sposób:"Dobrzański opowiadał o początkach swojego pisania sięgając do czasów dzieciństwa. Mówił o inspiracjach wskazując na takich poetów jak: Rafał Wojaczek, Sławomir Elsner, czy Tomasz Różycki. Zapytany o umiejscowienie swoich wierszy w jakimś nurcie pisarskim odpowiedział, że takie szufladkowanie nie ma dla niego sensu i nie chce tego robić. Podobnież nie chciał się podjąć Dobrzański roli tłumaczenia swoich wierszy , ani nawet tytułu książki. Rozmawiając jednak o formie wierszy, których do klasycznych zaliczyć się nie da, wyznał, że rym i rytm są mu obce, stąd wybiera wiersz wolny z długa frazą. Jeśli chodzi o tematykę wierszy, to jak zauważył Zator (Boguś Zator - przyp. red.), nie są to wizje optymistyczne i radosne. Piszę wtedy, kiedy mam doła, nie pisze wtedy, gdy jestem szczęśliwy - mówił Dobrzański deklarując się jako miłośnik psychodelii. Nie wyobraża sobie wierzy pogodnych. Przyznawał się przy tym do wpływu na taki klimat pisania atmosfery Prudnika - Prudnik bardzo głęboko na mnie oddziałuje, zresztą ma bardzo wiele klimatycznych miejsc, począwszy od stacji kolejowej, spedycji, która blisko niej się znajduje (nie wspomniał Dobrzański, chyba przez wzgląd na obecna na sali mamę - szanowaną polonistkę, że fantastycznie pija się tam browary - przyp. red), aż po ulice Młyńską, ulicę Morcinka. Prudnik działa bardzo nastrajająco. Do pisania jest miejscem idealnym. To już coś."
Kończąc, należy dodać, że Maciej Dobrzański zostawia sobie uchyloną furtkę w zakresie dopowiedzenia na tym blogu (kiedyś, bo na pewno nie teraz) kilku słów na tematy, które poruszał podczas rzeczonego spotkania autorskiego. Generalnie - chciałby wypowiedzieć się szerzej na temat poezji i swojego do niej odniesienia. Z pewnością tez znajdzie miejsce na szerokie opisanie swojego debiutanckiego tomu wierszy (Nomen Omen 2009) i wnikliwego poinformowania o miejscach, gdzie książkę tą ("książeczkę", jak powiedział pewien młody, zbuntowany poeta chcąc wypaść skromnie) , można nabyć. Kończąc, pragnie poinformować, że jakkolwiek cały powyższy tekst wypadł nieco pretensjonalnie, w istocie nie takie było zamierzenie. Pragnie też podkreslić, że neurotyczny charakter jego utworów nie jest pozą, a realnym odbiciem jego psychicznych zapatrywań.
P.S. Wiersze już niedługo.